FRAGMENT #2
Teraz był
spokojny, choć wiedział, że za chwilę znowu będzie walczył z Arkanem.
Przywódca grupy Nocnej miał siedemnaście lat, a jego strategii walki nie można
było nazwać subtelną. Zawsze dążył do zbliżenia i walki wręcz, najwyraźniej
czuł się w bliskim starciu lepiej, niż walcząc na dystans. Patryk odwrotnie:
dotychczas wolał walkę spokojniejszą, z czasem na przemyślenie kolejnego ruchu.
Jednak teraz widział, że musi nauczyć się również działania szybkiego,
zadawania obrażeń nie tylko za pomocą broni, ale i metalowych pięści. Nauczka,
jaką otrzymał w przegranej walce, zmieniła jego postrzeganie i zmobilizowała go
do jeszcze intensywniejszych treningów na sali gimnastycznej.
Ekran jego
hełmu wypełniły nagle parametry ładowania scenariusza walki, więc dźwignął się
i stanął na macie. Kolumny błękitnych liter i cyfr szybko przesuwały się przed
jego oczami, aż ukazał się pasek postępu. Kiedy dobiegł do stu procent,
chłopiec ujrzał przed sobą scenerię złomowiska samochodów. Wszędzie leżały
przeżarte rdzą wraki, po ich bokach stały kolumny opon samochodowych, a dalej
wznosiły się góry metalowych części. Szara zbroja Patryka stała wśród
wszechobecnych odcieni brązu, a niebo nad nią było zachmurzone i szare.
Chłopiec
ruszył. W momencie kompletnego załadowania scenerii walki rozpoczynał się
pojedynek, więc należało być czujnym już od pierwszej chwili.
Pobiegł za
trzy leżące na sobie jeden na drugim wraki samochodów osobowych i przykucnął za
nimi. Pamiętał ostatnią walkę z Arkanem i spodziewał się teraz, że lider grupy
Nocnej biegł gdzieś między wrakami, by znaleźć go jak najszybciej i zaatakować.
Patryk wiedział, że nie uniknie walki wręcz, ale miał nadzieję, że uda mu się
trafić mecha przeciwnika z zaskoczenia, zanim właściwa walka się zacznie. Może
nawet osłabi go na tyle, że obrażenia spowolnią Arkana.
Rozglądał
się wokoło, lecz ciągle nie widział czarnego mecha. Wysunął z prawego
barku wyrzutnię małych rakiet o dużej sile rażenia, a z lewego miotacz plazmy.
Z przedramienia mecha wysunęło się także długie ostrze, na wypadek gdyby Patryk
jednak nie miał tyle czasu, by wycelować i wystrzelić z broni. Głównymi atutami
jego przeciwnika były szybkość i niszczące ciosy, które zgniotą jego zbroję,
jeśli tylko dojdzie do starcia wręcz.
Chłopiec
zastanawiał się, jak może wykorzystać na swoją korzyść elementy scenerii
złomowiska. Wiedział już, że każda sceneria ma swoje plusy i minusy, że zawsze
jest coś, co można wykorzystać dla uzyskania przewagi nad przeciwnikiem. W
lesie była to bardzo słaba widoczność, której Dominik użył, by zbliżyć się do
niego niepostrzeżenie. Mógł dzięki temu manewrowi wygrać walkę, gdyby Patryk go
nie przewidział.
„Tutaj
mogę wykorzystać ciężar wraków lub użyć metalowych rur, by zadawać większe
obrażenia” — pomyślał.
Nagle
samochodowe drzwi przeleciały nad głową jego mecha i uderzyły w kolumnę stojących za nim opon, które spadały na zbroję Patryka, odbijały się i turlały dalej. „Znalazł
mnie — pomyślał. — A ja nawet go nie usłyszałem!”
Podniósł
się i rozejrzał. Czarny mech biegł w jego stronę żwirowaną drogą, kopiąc i
przeskakując turlające się opony. Przebiegał właśnie obok góry samochodów i
Patrykowi przyszło do głowy, że może uda mu się strącić któryś na Arkana.
Wystrzelił w stos metalu kilka małych rakiet, a z miotacza plazmy wypalił
prosto w czarną zbroję. Wśród ogłuszającego huku i zgrzytu zobaczył, że trafił
mecha w nogę, przerywając jego bieg i sprawiając, że przyklęknął na jedno
kolano. Prawe udo iskrzyło, a za zbroją jeden z wraków samochodu osobowego zsuwał
się z metalowej sterty. Patryk patrzył, jak zjeżdża w dół, uderza w drugi
wrak, koziołkuje i spada tuż za czarnym mechem, uderzając go w plecy.
Zbroja poleciała do przodu, jednak oparła się na jednej z opon i niemal
natychmiast podniosła. Obok czarnej głowy wysunęła się wyrzutnia i w następnej
chwili rakieta eksplodowała tuż przy mechu Patryka, trafiając w najwyższy z
trzech stojących na sobie wraków, za którymi ukrywał się chłopiec. Odskoczył w
bok, unikając przygniecenia przez ciężki złom, po czym ruszył biegiem w
kierunku Arkana. Tamten wystrzelił kolejną rakietę, więc Patryk rzucił się na
drogę, przeturlał kilkakrotnie i gdy znalazł się tuż przy przeciwniku, wbił
ostrze w jego pierś. Posypały się iskry i czarny mech cofnął się o krok,
więc Patryk wyszarpnął ostrze i cofnął ramię, by wbić je w niego jeszcze raz.
Jednak nie zdążył. Arkan kopnął go w pierś, a siła uderzenia odrzuciła zbroję
Patryka w tył. Wylądował na plecach, lecz szybko uniósł głowę, by nie stracić
wroga z oczu. W samą porę, bo mech Arkana skoczył wysoko w górę i opadał teraz
na niego z nogą uniesioną do zabójczego kopnięcia. Chłopiec przeturlał się
w bok, podniósł szybko i nie patrząc, uderzył ostrzem na wyczucie. Poczuł, że
trafił w metalowy korpus. Gdy odwrócił głowę, ujrzał iskrzącą szramę w miejscu
oczu zbroi. Prostokątne otwory w metalowej głowie normalnie świeciły
jasnozielonym światłem, lecz teraz były czarne. Patryk uszkodził sensory
wizualne mecha, oślepiając go.
Chłopiec
wyprostował się i opuścił ramię. Oślepienie przeciwnika w praktyce oznaczało,
że właściwie wygrał już walkę. Jednak nie lekceważył Arkana. Wiedział, że musi
dobić go tu i teraz, w tej chwili, aby zwycięstwo było ostateczne. Schował
ostrze w pancerz ramienia i podszedł do kręcącego bezsilnie głową przeciwnika.
Zacisnął metalową pięść, po czym uderzył raz i drugi, a potem znowu. Czarna
głowa odskakiwała w tył po każdym kolejnym ciosie, ale przeciwnik nie
rezygnował, próbował uderzać na oślep, wystrzelił także rakietę, lecz
przeleciała ona metr od szarego mecha Patryka. Chłopiec stwierdził, że już
dość. Chwycił obiema rękami oślepioną głowę i wykręcił ją mocno, odrywając od
szyi i odrzucając na bok. Czarny korpus zachwiał się, upadł na wznak i już się
nie poruszył, jedynie iskry nadal sypały się przy wtórze wyładowań elektrycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz